Naprawdę nie wiem dlaczego, ale ostatnio ten czas tak jakoś ucieka
mi przez palce. Czuje się jak w jakimś kołowrotku, który kręci się i kręci, a
ja z niego nie mogę wypaść nawet na chwilę. Zmęczenie, stres, praca i ta pogoda.
Chociaż piękna, bo słoneczna nie sprzyja mi jakoś. Nie to ciśnienie czy nie ta
temperatura? Nie mam pojęcia, ale miało być nie o mojej nieudolności, a o
filmie który ostatnio miałam okazję zobaczyć.
Ostatnio dobrym sposobem na odreagowanie tak ciężkich dni to
pójście do kina. Wspólnie z M. wybraliśmy film, który miał sprawić, że
przestanę myśleć o pracy i skupię się na zagadce. Co wybraliśmy? „Labirynt” w
reżyserii Denisa Villeneuve. Nie
czytałam wcześniej opinii w Internecie, żeby nie nastawiać się pozytywnie ani
negatywnie.
Film długi, bo trwa ok. 2,5 godziny. Biorąc pod uwagę kinowe
reklamy, które ciągnęły się według mnie w nieskończoność (30 minut), spędzony czas
w kinie to 3 godziny. Hardcore? Może trochę :) Jednak warto jest poświęcić ten
czas, bo film jest naprawdę niezły. W rolach głównych: Hugh Jackman, Jake Gyllenhaal, Paul Dano, Dylan Minnette i Sandra Ellis
Lafferty. O czym jest ten film? W dużym skrócie, dwie sześcioletnie
dziewczynki znikają nagle bez śladu. Okazuje się, że koleżanki z sąsiedztwa zostają
uprowadzone, a zirytowany biernością policji jeden z ojców, bierze sprawy w
swoje ręce.
Nie chcę Wam zdradzać szczegółów, bo uważam, że film
naprawdę samemu warto zobaczyć. Każdy widz będzie miał odmienne zdanie, ale
Labirynt na pewno intryguje. Znikają dwie, małe dziewczynki. Rodzice w szoku,
panika i szybkie szukanie po okolicy. Brat jednej z dziewczynek przypomina
sobie o tajemniczym samochodzie campingowym, który stał przed jednym z domów.
Niegrzeczne dziewczynki zaledwie chwilę wcześniej, na spacerze próbowały
wdrapać się właśnie na ten samochód, którego teraz nie ma. Czy ma to coś
wspólnego ze zniknięciem dzieci? Oczywiście że ma, ale sprawa jest o wiele
bardziej zawiła. Policja zaczyna poszukiwania, główny prym dochodzenia obejmuje
Detektyw Loki. Nie spodziewałam się, że od tego momentu odkryję jak wiele
tematów zostanie poruszonych w tym filmie.

Mnóstwo dylematów moralnych. Zagorzała wiara w Boga,
modlitwa i bezradność policji oraz brak pomocy ze strony sąsiadów. Wszyscy
modlą się żarliwie, ale gdzie pomoc w działaniu? Brak jej. Dwie rodziny, które
nagle nie są już sobie tak bliskie jak były. Każda walczy przede wszystkim o
to, by ich dziecko wróciło do domu. Jeden z ojców na początku filmu uczy syna,
że trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. W tej sytuacji, zniknięcia
dziecka nie może postąpić inaczej. Działa na własną rękę, podejrzanego o
uprowadzenie dziewczynek niepełnosprawnego psychicznie chłopaka zamyka w
starym, opuszczonym domu odziedziczonym po rodzinie. Agresja, dramat
rozgrywający się w jego sercu, bo nie chce krzywdzić człowieka, ale chce
dowiedzieć się gdzie jest jego dziecko. Torturuje Chłopaka, aby wyjawił mu co
wie o zaginięciu dzieci. Ciągle nic nie wiadomo, Chłopak jest jak z żelaza –
niby niepełnosprawny, głupi, ale tak zacięty w sobie, próbuje uciekać…
Doskonała gra aktorów, nie niweluje jednak momentami zbyt
wolnej akcji i nie najlepszej oprawy muzycznej filmu. Pomimo tego ogląda się go
dobrze, reżyser od pierwszych chwil łapie widza na haczyk i umiejętnie nim
steruje. To co sprawiło, że film mi się podobał to ciekawe wątki poboczne. W
pewnej chwili pada tam jedno, dla mnie kluczowe zdanie: rodzice jednej z
dziewczynek o walczącym ojcu „Nie przyłożymy do tego ręki, ale przeszkodzić mu
też nie możemy”. No właśnie… uwielbiamy zrzucać odpowiedzialność na kogoś
innego, ale liczymy że i my na tym skorzystamy. Film pokazuje jak jednostka
potrafi być silna, walczyć i nie poddawać się, bo nie może zawieźć rodziny.
Przecież obiecał żonie, że będzie ich gniazdo rodzinne chronił przed wszystkim.
Drugą taką rzeczą, która mnie zaintrygowała to tytułowy labirynt, który wije
się po całym mieście… Jest jak krąg, który z każdą chwilą staje się coraz
szerszy i szerszy, a w dodatku zapętla się w taki sposób, by nie wypuścić.
Tajemnica rozprzestrzenia się i ujawnia kolejne ciekawe myśli scenarzysty.


Mrugające oczy Detektywa, zabójcza postawa Jackmana i
starsza Pani, która musi zginąć… Polecam „Labirynt” z lampką dobrego wina.
Niezły kryminał na jesienny wieczór :)
Naprawdę nie wiem dlaczego, ale ostatnio ten czas tak jakoś ucieka mi przez palce. Czuje się jak w jakimś kołowrotku, który kręci się i kręc...